Upadły Anioł w naszym elfickim lesie... Ździwiło mnie to trochę. Z
reguły dystansuje sie od innych, ale skoro już na mnie wpadł to trzeba
było coś powiedzieć. Gdy chciał odejść dojrzałem rany na jego rękach.
Zatrzymałem go.
- Słuchaj.... - zacząłem - Masz poranione ręce. Może mógłbym ci pomóc i sprawić by rany zniknęły?
Upadły spojrzał na mnie z ukosa, po czym powoli do mnie podszedł.
- W sumie, skoro mam taką okazję...
- To w takim razie chodź za mną.
Szedłem przed siebie pewnym krokiem. Calerian podążał za mną powoli. W
końcu znaleźliśmy się przy Light. Ogier parsknął na przybysza i zarzucił
nerwowo łbem.
~ Light, jest ranny i chce mu tylko pomóc, spokojnie - powiedziałem w myślach do towarzysza
~ Dobra, ale zachowaj stosowny dystans co do niego. To Upadły, im nie można ufać.
Skinąłem głową, po czym zwróciłem się do Calerian'a.
- Usiądz tu, pod tym drzewem. Zaraz wezmę odpowiednią roślinę i ci pomogę.
Odszedłem pare kroków dalej i zerwałem co było mi potrzebne, wróciłem pod drzewo.
- Może nie jestem świetny w lecznictwie, ale każd elf musi znać przynajmniej podstawy.
Uklęknąłem i nachyliłem się nad rękami gościa. Roztarłem lekko roślinę i
wtarłem ją w rany. Gdy skończyłem wstałem i podszedłem do swojego
towarzysza.
- Ten koń jest twój? - spytał Calerian
- Pegaz i tak, jest moim towarzyszem. - rzekłem spoglądając na Light'a.
~Ale nie wychowany, nazwać mnie Koniem. - skomentował w myślach
~ Musisz mu wybaczyć, najwyraźniej tak już ma
- A więc, kiedy te rany się zagoją?
- Roślina najpierw musi sie wchłonąć, następnie dopiero powoli zacznie
działać. Do jutrzejszego poranka wszystko powinno być zagojone.
Upadły podniósł się i zrobił pare kroków przed siebie. Zatzymał sie i odwrócił w moją stronę.
- Dzięki za pomoc. Myślę, że będę już jednak leciał.
- Wiesz, w sumie mógłbyś jeszcze chwile zostać... Rzadko mam okazje z kimś porozmawiać.
- Niech ci będzie. - westchnął i wrócił pod drzewo
- Może opowiedziałbyś mi jednak coś o sobie? - zapropobowałem w końcu.
< Calerian? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz